Któregoś dnia ks. Józef Dobosz będąc klerykiem odbywającym przymusową służbę w Ludowym Wojsku Polskim poznał meteorologa z rosyjskiego lotniska. Jednosta przyszłego proboszcza parafii Miłosierdzia Bożego w Dębicy znajdowała się w pobliżu bazy radzieckich sił lotniczych gdzie Pietia, bo takie imię nosił ów meteorolog, odbywał służbę. Szybko okazało się, że to bardzo poczciwy człowiek. Miał żonę Wiolettę i dwójkę dzieci. Mieszkali gdzieś w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej i zostali całą rodziną wysłani do Polski. Szybko zaprzyjaźnili się i spotykali się w mieszkaniu kuzyna Józefa, który mieszkał w Brzegu. Oficjalnie takie kontakty były zakazane, ale chęć porozmawiania z drugim człowiekiem i potrzeba przyjaźni była silniejsza.
Pietia i Wioletta byli wychowankami radzieckiego Domu Dziecka. Dzieci z takich placówek wychowywano zgodnie z komunistyczną ideologią, w duchu ateizmu i strachu przed władzą. Nie mogli się go pozbyć, był wbudowany w ich osobowość. Kiedy rozmowa schodziła na tematy polityczne ściszali głos i byli dosyć oszczędni w słowach. W ich kraju panował terror i inwigilacja. Chociaż spotykali się w domu prywatnym poza jednostką obawiali się, że ich rozmowy mogły również być podsłuchiwane, więc woleli oni unikać tematów, które mogłyby się nie spodobać władzy. Ci ludzie po prostu służyli temu systemowi ze strachu ale nie z oddania.
Jako osoby wychowane w duchu ateistycznym nie mieli pojęcia o jakiejkolwiek religii, gdyż w domu dziecka, gdzie się wychowali zamiast tego wpajano im komunistyczną ideologię. Gdy dowiedzieli się, że Józef jest klerykiem i zostanie kapłanem prosili go, aby opowiedział im o swojej wierze. Z zaciekawieniem słuchali opowieści o Jezusie, o jego historii i życiu. Szczególne wrażenie na Wioletcie zrobiło opowiadanie o ukrzyżowaniu Zbawiciela. Kobieta tak emocjonalnie przeżyła słowa o Jego męce, i śmierci że rozpłakała się słuchając tej opowieści.
-To takie niesprawiedliwe, że tak Go potraktowano – mówiła przez łzy.
W Związku Radzieckim kościół był już wtedy praktycznie zniszczony. Do nielicznych czynnych świątyń chodzili tylko starsi ludzie. Młodzi, wychowani w nowym ustroju nie mieli już takiej potrzeby.
Spotykając takich ludzi jak Pietia i Wioletta u Józefa rodziła się chęć nawrócenia tych ludzi, lecz nie było to do końca możliwe. Wkrótce po tym spotkaniu zostali oni odesłani do Związku Radzieckiego i kontakt urwał. Oczywiście wymienili się adresami i Józef wysyłała kilkukrotnie listy do nich, ale nigdy nie otrzymał odpowiedzi. Wioletta i Pietia pochodzili ze wschodniej części republiki ukraińskiej. Jeżeli wciąż żyją, mają około 70 lat. Józef nigdy nie dowiedział się jak potoczyły się ich losy.
Jednak nie zawsze starania systemu komunistycznego w Związku Radzieckim, aby wychowywać ludzi bez Boga bywały skuteczne. Józef zaprzyjaźnił się z pewnym radzieckim oficerem pełniącym służbę na lotnisku. Rozmawiali na różne tematy. Czasem były to rozmowy o życiu, wierze, Jezusie. Rosjanina bardzo to interesowało, widać było, że czegoś mu w życiu brakuje i nie jest ono pełne. Po pewnym czasie, w największym sekrecie spytał Józefa, czy podjął by się przygotować go chrztu świętego. Zgodził się, ale do tego nie doszło, gdyż oficer ten został w trybie nagłym przeniesiony do Związku Radzieckiego. Przeniesienie było tak szybkie i niespodziewane, że nawet nie zdążyli wymienić adresów. Ks. Dobosz nigdy nie poznał jego dalszych losów.
Opowiadanie pochodzi z książki autorstwa ks. Józefa Dobosza „W służbie Bogu i ludziom”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS