A A+ A++

Chińska marynarka wojenna stopniowo buduje zdolności do prowadzenia działań grup lotniskowcowych. Widać to chociażby po utrzymującym się trendzie ćwiczebnych rejsów Liaoninga i Shandonga w rejonie Tajwanu. Pośrednio natomiast mogły pojawić się informacje dotyczące przyszłego miejsca bazowania trzeciego z chińskich lotniskowców – Fujiana. Rozbudowa lotnictwa pokładowego to jedno, ale jak wynika z pojawiających się regularnie informacji, marynarka wojenna cały czas ma problem z rekrutacją pilotów.

Pierwszy chiński lotniskowiec wzorowany na amerykańskich okrętach, Fujian (18), został zwodowany 17 czerwca 2022 roku w szanghajskiej stoczni Jiangnan. Od razu zaczęto się zastanawiać, gdzie będzie port macierzysty jednostki. Liaoning bazuje w Qingdao, głównej bazie Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, natomiast Shandong – w Hanyi na wyspie Hajnan na Morzu Południowochińskim.

Początkowo wydawało się, że również Fujian zostanie skierowany na południe. W bazach Sanya i Yulin na Hajnanie zauważono rozbudowę instalacji portowych zdolnych do przyjmowania okrętów lotniczych. Sugerowało to, że chińska flota lotniskowców w najbliższym czasie będzie przede wszystkim narzędziem nacisku na państwa Azji Południowo-Wschodniej, zwłaszcza te skłócone z Chinami na tle przynależności archipelagów na Morzu Południowochińskim lub krzywo patrzące na ekspansję Pekinu w regionie. Mowa tutaj przede wszystkim o Wietnamie, Filipinach i Indonezji.

Kolejne komercyjne zdjęcia satelitarne zdają się jednak wskazywać na północ. W lutym tego roku w Tianhengu na północny-wschód od Qingdao zaobserwowano budowę nowej dużej bazy lotniczej. W marcu prace nad jeszcze większym podobnym obiektem zaobserwowano w Dachangu na południe od bazy MWChALW. Zbudowano tam dwa pasy startowe z bardzo rozległą płytą postojową między nimi.

Jaki to ma związek z lotniskowcem? Przede wszystkim chodzi o hangary. Jak zwraca na dawnym Twitterze uwagę niejaki Q, w Dachangu nie zbudowano zwykłych wiat ani schronohangarów, często spotykanych na lotniskach chińskich sił powietrznych. Są natomiast hangary znane z bazy Lingshui na Hajnanie i sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim, najczęściej używane przez lotnictwo marynarki wojennej, w tym jednostki myśliwców pokładowych.

Za powiązaniem Dachangu z Fujianem przemawia też niedawna reorganizacja lotnictwa chińskiej marynarki wojennej. Mowa o lotnictwie marynarki, bowiem termin „lotnictwo morskie” nie oddawał dobrze rzeczywistości. MWChALW posiadała ponad 450 samolotów, w tym bombowce strategiczne i liczne myśliwce. Po reorganizacji większość tego arsenału, wraz z licznymi jednostkami przeciwlotniczymi, przekazano siłom powietrznym. Marynarka wojenna została ze śmigłowcami, morskimi samolotami patrolowymi, samolotami ZOP oraz częścią maszyn wczesnego ostrzegania, samolotami wsparcia operacji specjalnych, bezzałogowcami i oczywiście lotnictwem pokładowym.

W takiej sytuacji budowa charakterystycznie wyposażonego dużego lotniska w pobliżu głównej bazy morskiej mija się z celem tak długo, jak w grę nie wchodzi formowanie licznego skrzydła pokładowego albo nie znajdzie się inne satysfakcjonujące wyjaśnienie. Za lotnictwem pokładowym przemawia obliczeniowa pojemność bazy, na podstawie rozmiarów hangarów i wykorzystania analogicznych obiektów szacowana na 60 myśliwców J-15. Obecnie ocenia się, że Fujian będzie mógł zabrać 36 maszyn tego typu. Co z pozostałymi myśliwcami? Otóż pojawiają się pogłoski, że do Dachangu ma przenieść się – ze swojej dotychczasowej bazy Jiaozhou – skrzydło pokładowe Liaoninga liczące ni mniej ni więcej, tylko 24 J-15.

Patrząc w przyszłość

Prawdopodobnie Fujian doczeka się jednostki siostrzanej. Jej budowa miała ruszyć już w roku 2020. Najbardziej rozpala jednak wyobraźnię pytanie o chiński lotniskowiec atomowy, określany jako typ 004. Nieoficjalnie wiadomo, że projekt odłożono na półkę z powodu problemów z opracowaniem odpowiednio wydajnej i niezawodnej siłowni jądrowej.

Odłożenie na półkę nie oznacza rezygnacji z całego zamierzenia. Wręcz przeciwnie, cały czas toczy się dyskusja o koncepcji takiego okrętu. Najnowszy pomysł przedstawił na łamach czasopisma Binggong Keji (Technologia inżynierii uzbrojenia) admirał Ma Weiming. Koncepcja jest bardzo niekonwencjonalna, co nie powinno dziwić w kontekście dotychczasowej kariery admirała. Kierował on pracami nad Zintegrowanym Systemem Napędu Elektrycznego (IEPS) podobno zastosowanym na Fujianie, ale także nad chińskim działem elektromagnetycznym i odpowiednikiem systemu EMALS.

Admirał Ma zaproponował okręt o napędzie atomowym, wyposażony w EMALS i zamontowane na sponsonach po obu stronach dziobu dwa działa elektromagnetyczne. W skład skrzydła lotniczego mają wejść myśliwce J-15, J-35 (czy to kolejny sygnał, ze trwają prace nad pokładową wersją Shenyanga FC-31?), samoloty wczesnego ostrzegania KJ-600 i śmigłowce. Podobnie jak ns dotychczasowych typach chińskich lotniskowców zachowano dwie windy lotnicze.

Działa elektromagnetyczne nie są najdziwniejszą cechą koncepcji. Nadbudówka została ustawiona na śródokręciu, na środku pokładu lotniczego. Takie rozwiązanie ma umożliwić budowę dwóch skośnych pokładów startowych, po jednym na burtę, a jednocześnie zwiększyć liczbę katapult startowych do rekordowych sześciu. Osobną kwestią pozostaje, jak taki układ konstrukcyjny wpłynie na ruch powietrza wokół okrętu.

Paradoksalnie admirał Ma nie jest szczególnie oryginalny. Podobne, a niekiedy nawet jeszcze dziwniejsze pomysły analizowano w USA w latach 90. podczas prac nad CVX – lotniskowcem następnej generacji. Ostatecznie sprawdzone rozwiązania okazały się najlepsze i okręty typu Ford otrzymały bardzo tradycyjny wygląd. Później koncepcję nadbudówki pośrodku pokładu odkurzyli także Rosjanie w fantazyjnej wizji lotniskowca Koktiebiel.

Pilotów nadal brak

Chińskie media nie kryją, że szkolenie pilotów lotnictwa pokładowego nie nadąża za rozbudową floty. Marynarce wojennej szczególnie zaś ma brakować pilotów myśliwców pokładowych. Próby podbierania lotników siłom powietrznym i wojskom lądowym nie przyniosły spodziewanych rezultatów i jak łatwo się domyślić, były przyczyną licznych konfliktów.

Już w roku 2018 MWChALW wystąpiła z programem skierowanym do absolwentów szkół średnich. Chętnym do kariery pilotów pokładowych oferowano stypendium na czas czteroletnich studiów na jednej z wojskowych uczelni technicznych, po których zakończeniu mieli otrzymać tytuł inżyniera i stopień porucznika. Ukończenie podstawowego kursu pilotażu samolotów odrzutowych od ręki daje tytuł magistra i awans.

Chiński J-15.
(Garudtejas7, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Okazało się to jednak za mało, w związku z czym marynarka wojenna zwróciła się w kierunku absolwentów uczelni wyższych. W przyszłym roku maksymalny wiek pozwalający wstąpić w szeregi lotnictwa pokładowego został podniesiony z 24 do 26 lat. Tym razem oferta jest skierowana do doktorantów, co jest odbiciem kolejnego problemu trapiącego całość ChALW: braku żołnierzy z wyższym wykształceniem technicznym.

W przyszłorocznym poborze zajdzie jeszcze jedna interesująca zmiana. Ponad dziesięć lat po tym, jak zrobiły to siły powietrzne, także marynarka wojenna zdecydowała się w roku 2023 rekrutować kobiety do latania za sterami myśliwców. Ogłoszenia werbunkowe floty na rok 2024 są jednak ponownie skierowane wyłącznie do mężczyzn.

Jako ciekawostkę można podać wymagania stawiane przed kandydatami do lotnictwa morskiego. Oprócz ogólnie dobrej kondycji fizycznej i dobrego wzroku przyszły pilot powinien mieć wzrost między 1,65 a 1,88 metra i wagę powyżej 52 kilogramów. Wymagane są także czysta kartoteka kryminalna i polityczna.

Zwrot w stronę starszych kandydatów nie oznacza zaniedbywania potencjalnych rekrutów uczęszczających jeszcze do szkół średnich. W tym roku marynarka wojenna przyjęła około 4,5 tysiąca piętnasto- i szesnastolatków na trzyletni kurs przygotowawczy do późniejszych egzaminów wstępnych na Uniwersytet Lotnictwa Morskiego, szkolący przyszłych pilotów.

Shandong ponownie na Pacyfiku

Między 26 października a 6 listopada grupa lotniskowca Shandong po raz kolejny wyprawiła się na Morze Filipińskie. Tym razem chiński zespół zapuścił się tylko na 700 mil morskich od Guamu, ale przeprowadzone ćwiczenia są istotne z innych powodów.

Przede wszystkim niezwykle intensywnie ćwiczyło lotnictwo pokładowe. W trakcie dwunastu dni zaobserwowano łącznie 420 startów myśliwców J-15 i 150 startów śmigłowców. Dla porównania: podczas trwających dziewiętnaście dni ćwiczeń w kwietniu tego roku zanotowano 620 startów z pokładu lotniskowca. W chińskich oficjalnych komunikatach jest mowa o 63 operacjach lotniczych dziennie, co oznacza podwojenie w stosunku do kwietniowych manewrów.

Shandongowi towarzyszyła też rekordowa liczba okrętów, chociaż nie wszystkie stanowiły część grupy lotniskowcowej. Bezpośrednią eskortę lotniskowca tworzyły niszczyciele Changsha typu 052D i Guilin typu 051 oraz fregaty Xuchang i Huangshan typu 054A. W następnych dniach dołączyły dwa krążowniki typu 055 Dalian i Yanan, niszczyciel Suzhou typu 052DL, fregata Zhoushan typu 054A oraz szybki okręt zaopatrzeniowy Chaganhu typu 901. Źródła japońskie, tajwańskie i amerykańskie nie podają, czy ten ostatni był drugą taką jednostką zaopatrzeniową towarzyszącą zespołowi, co byłoby logiczne z uwagi na liczebność grupy i intensywność ćwiczeń, czy też Shandong wyruszył bez takiej asysty, co byłoby dziwne. Oprócz nich zaobserwowano jeszcze sześć innych dużych jednostek nawodnych.

Przypomnijmy, że w trakcie wrześniowych ćwiczeń w pobliżu chińskiej grupy lotniskowcowej operowało jeszcze osiem fregat i niszczycieli. Zastanawiano się wówczas, czy wszystkie one tworzą jeden zespół. Nieco później strona chińska przyznała jednak, że ćwiczony scenariusz zakładał starcie zespołu skupionego wokół lotniskowca z silną grupą dużych okrętów nawodnych. Ciekawe, jak było tym razem.

W ostatnich tygodniach na zachodnim Pacyfiku panuje, nie po raz pierwszy zresztą, lotniskowcowy tłok. Na Morzu Filipińskim równolegle ćwiczyły grupy amerykańskich lotniskowców Ronald Reagan (CVN 76) i Carl Vinson (CVN 70). Amerykanie prowadzili duże ćwiczenia z Japończykami, których reprezentował śmigłowcowiec Hyūga.

6 listopada grupa Shandonga wróciła z Morza Filipińskiego na Południowochińskie, ale nie do swojej bazy w Sanyi. Zespół opłynął kontrolowane przez Tajwan wyspy Pratas, a następnie skierował się na północny wschód i 9 listopada przeszedł Cieśninę Tajwańską. Było to pierwszy przypadek, by chiński lotniskowiec po ćwiczeniach na zachodnim Pacyfiku przeszedł przez cieśninę oddzielającą wyspę od kontynentu. Łatwo dopatrzyć się tutaj kolejnej demonstracji siły pod adresem Tajpej, chociaż można spekulować, że Chiny połączyły tutaj przyjemne z pożytecznym. Być może cztery lata po podniesieniu bandery Shandong udał się na okresowy remont, w Szanghaju, Qingdao lub Dalianie. Inna ewentualność to wspólne ćwiczenia z Liaoningiem. Przekonamy się w najbliższych dniach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWiceminister sprawiedliwości odchodzi z rządu, by zostać prezeską Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Następny artykułJan Grzegorz Poczęsny