– Produkcja prawa w ostatnich czterech latach nie spowolniła. Rok 2023 prawdopodobnie będzie pod tym względem rekordowy – przyznaje Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton, firmy, na której dane powoływał się premier w 2019 r.
Niestety, Centrum Informacyjne Rządu nie skorzystało z okazji, by u schyłku kadencji odnieść się do jej najnowszych danych i nie skomentowało dokonań rządu w tym zakresie, o co prosiliśmy (rozpisało się natomiast o np. bezpieczeństwie na naszych granicach, choć o to akurat nie prosiliśmy).
Ze sposobności podsumowania ostatnich czterech lat w tym zakresie skorzystali natomiast przedstawiciele polskich organizacji biznesowych oraz think tanków.
– Potop legislacyjny trwa – ubolewa Michał Banaś z Warsaw Enterprise Institute. – Od czasu, gdy padły słowa premiera w exposé, liczba stron opublikowanych aktów prawnych rośnie wykładniczo. Co najgorsze, bieżąca legislacja nie rozwiązuje systemowych problemów prawnych, w szczególności przewlekłości postępowań sądowych i przepisów podatkowych – dodaje Michał Banaś.
Jeśli ktoś chciałby być ze zmianami prawa na bieżąco – mówimy wyłącznie o nowych aktach prawnych najwyższego rzędu – każdego roboczego dnia pierwszego półrocza 2023 r. musiałby się zaznajomić ze 157 stronami maszynopisu. Jak szacuje Grant Thornton, potrzebowałby na to ponad pięciu godzin – zakładając, że na każdą stronę poświęci dwie minuty, co jest dość optymistycznym założeniem, wszak nie mówimy o beletrystyce, tylko o najeżonych terminami prawniczymi ustawach i rozporządzeniach, w których nie brak odniesień do innych aktów prawnych.
Czytaj także: Firmy przetrwały Polski Ład, ale to, co nadchodzi, będzie dużo gorsze. Jarosław Klepacki: „Biznes przestaje się opłacać”
– Prawdziwa eksplozja „radosnej twórczości” legislacyjnej nastąpiła wraz z wprowadzaniem Polskiego Ładu, który wymagał nowelizacji w trakcie roku podatkowego – zauważa prof. Paweł Wojciechowski z Instytutu Finansów Publicznych. I przypomina, że w 2022 roku funkcjonowały w Polsce trzy systemy rozliczeń podatkowych. – To był przykład wyjątkowo chaotycznej reformy, która mocno nadwyrężyła zaufanie do państwa. Była odwrotnością wprowadzania ładu czy deregulacji. Aby zobrazować tę nadprodukcję aktów prawnych, można powiedzieć, że trzeba by spędzić około pół dnia roboczego każdego dnia, aby przeczytać około 20 tys. stron, tylko nowych przypisów rocznie – dodaje Paweł Wojciechowski.
Jednak analiza wyłącznie liczby publikowanych stron aktów prawnych – na co zwraca uwagę partner zarządzający Grant Thornton – jest pewnym uproszczeniem.
– Gdyby wprowadzane w tak dużej liczbie prawo było dobrej jakości, czyli było rzetelnie przedyskutowane z ekspertami i partnerami oraz celnie trafiało w problemy i je rozwiązywało, ta wysoka i rosnąca liczba przepisów nie byłaby aż takim problemem. Tymczasem z jakością procesu legislacyjnego mamy poważne problemy od wielu lat, czego bolesnym przejawem były choćby doświadczenia związane z wdrażaniem Polskiego Ładu, a więc kompleksowej i złożonej zmiany prawa, a wprowadzanej w ekspresowym tempie bez zapewnienia wymaganych w takich przypadkach szerokich konsultacji i wieloobszarowej analizy wszystkich implikacji – przypomina Tomasz Wróblewski.
– W obszarze jakości prawa mamy do czynienia ze zjawiskami biegunowo przeciwnymi do zapowiedzi rządu i premiera Morawieckiego – twierdzi Piotr Oliński, analityk prawny Forum Obywatelskiego Rozwoju. Zwraca przy tym uwagę na pandemię, która – jego zdaniem – pokazała szczególną słabość standardów legislacji w Polsce.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS