A A+ A++

Koń, jaki jest, każdy widzi – głosiło hasło pierwszego encyklopedysty w Polsce. Chyba podobnie o pluszowym misiu mógłby napisać w XVIII wieku ks. Chmielowski, gdyby wtedy istniały zabawki z miękkiego pluszu. Jak podał Librus, losy misia zaczynają się pod koniec XIX wieku w Niemczech i na początku XX w. w USA. W Polsce zasłynęły 3 misie: angielski Kubuś Puchatek z powieści 1926 r.; francuski Miś Colargol z telewizji 1968 r. i polski Mis Uszatek z telewizji 1975 r. W filmie „Miś” Barei 1980 r. gra słomiany niedźwiedź gigantomanii, a w Łomży była Spółdzielnia Pracy Wyrobów Zabawkarskich „Miś”, która prawdopodobnie powstała w 1958 r. A dlaczego dziś piszemy o misiu?

Na początku trzeciej dekady upalnego lipca 2023 r. Łomżę odwiedziła dwójka naukowców, badaczy przeszłości kultury z Kielc. Swojej peregrynacji po Polsce historycy nie nadali rozgłosu, ponieważ teraz są w trakcie przygotowywania projektu badawczego. Najogólniej mówiąc: w Kielcach ponad pół wieku temu powstał Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich, do którego należało ponad 20 liczących się w kraju przedsiębiorstw, a Spółdzielnia Miś z Łomży wiodła chwalebny prymat w produkcji pluszaków, gdy o ekspansji zabawek z Chin i lalek Barbie z Ameryki nikt nawet nie śnił. Otóż okazało się, że historycy chcieli kupić, ze względów naukowo-sentymentalnych, prawdziwego misia z Łomży. Zastrzegali, że misiek z pluszu może być w stanie wymagającym czyszczenia i prac naprawczych, nie musiał być kompletny, byle prawdziwy i z prawdziwej Spółdzielni Miś w Łomży.

Formy na części misia kroiło się z beli pluszu
I tutaj trafiła kosa na plusz – fikcyjny, wyobrażony, wspominany, bowiem wśród znajomych autora tego tekstu nikt nie miał prawdziwego, pluszowego misia z prawdziwego „Misia”. Nawet w dziale ogłoszeń 4lomza.pl anons o poszukiwaniu misia spalił na pluszu. Kilkunastu naszych rozmówców, m.in., z Dwornej, Długiej, Senatorskiej, Giełczyńskiej i Starego Rynku misie przed laty na własne oczy widziało, nawet czasami miało, ale do 2023 r. nie przechowało. Jaki z ich opowieści wyłania się obraz misia…? Wszyscy są przekonani, że misie były z żółtego, złocistego pluszu znakomitej jakości – miękki materiał pod ręką dawał wrażenie głaskania sierści prawdziwego zwierzęcia, a to z racji na mikrowłoski, o ile to trafne określenie charakterystycznej faktury. Wielkości zabawek były rozmaite: od miniaturek około 10 – 15 cm wysokości do potężnych i dosyć ciężkich miśków na pół metra, a może i metr – tutaj wspomnienia rozmówców się rozmijają i rozpływają. Dzisiaj 90-letnia łomżynianka Alina Borawska nie pamięta szczegółów, choć jest zawodową krawcową i pracowała w „Misiu” jako krojczyni i krawcowa (o ile pamięć jej nie zawodzi) przez 8 lat z przerwą na wyjazd do USA w latach 80. Do Spółdzielni „Mis” przy ul. Długiej 15 (w budynku obok biblioteki i ŁTN) przywożono długie, ciężkie bele pluszu, w różnych odcieniach żółtego, a czasami lekko brązowego koloru, z których po rozwinięciu wykraiwało się formy, na podstawie szablonów od projektantów.

Ręce bolały od ubijania w „woreczkach” woliny
Malarz Henryk Osicki (1928-2022) miał 33 lata, kiedy przyjechał po studiach z Poznania do pracy w Łomży w 1961 r., na zaproszenie Spółdzielni „Miś”. Do 1975 r. mógł zaprojektować około 500 zabawek: misiów, kotków, piesków, koników i żyraf. Pani Alina opowiada, że z pluszu kroiło się formy maszynami, a nie nożyczkami; jej koleżanka dopowiada, że oddzielnie wycinało się plusz na głowę, tułów, łapki i nóżki misia. Następnie należało formy odpowiednio pozszywać, aby powstały jakby woreczki, do których wkładało się wolinę – wełnę drzewną z drobnych wiórek tartacznych. Pani Alina wspomina, że to była najmniej przyjemna część pracy, ponieważ ręce bolały od ubijania w woreczkach woliny. Dopiero po takim przygotowaniu można było zszyć misia z części w całość.

Kto ma misia z „Misia”?
Rozmówcy pamiętają, że Spółdzielnia „Miś” najpierw mieściła się w baraku przy ul. Zjazd – mniej więcej tam, gdzie obecnie znajduje się WORD, naprzeciwko dawnej przystani LOK; później została przeniesiona na Długą; zaś jeszcze później – być może, pod koniec lat 80. – „gdzieś” w okolice Alei Legionów, „gdzieś” w pobliżu Alei Józefa Piłsudskiego… Według Henryka Sierzputowskiego (1947 – 2021), w latach 60. Spółdzielnia „Miś” miała 126 pracowników. Rozmówcy twierdzą zgodnie, że przedsiębiorstwo było duże, jedno z większych w mieście, a nie podają liczb. Ciekawostkę stanowi fakt, że oprócz pracowników w budynku Spółdzielni „Miś”, dużo osób, głównie kobiet, napychało i szyło misie w swoim domu – tzw. chałupnictwo – ale nie wiadomo, w jakiej skali. W każdym razie, misie z Łomży rozwożono do sklepów w całej Polsce. Mają Państwo misia z „Misia”, to dzwońcie.

Mirosław R. Derewońko
tel. red.  696 145 146

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDeszczowo we Wrocławiu. Po upałach nie ma śladu
Następny artykułMałżeństwo trwało tylko rok. Ex odszedł z intymnym nagraniem J.Lo