Piotr Świerczewski zakończył piłkarską karierę w 2010 roku, jako 70-krotny reprezentant Polski. Grał we Francji, Anglii i Japonii. Próbował swoich sił także w trenerce, ale teraz skupia się na MMA, co nie może zbytnio dziwić, bo “Świrek” nie był z tych, co unikali bójek czy nastawiali drugi policzek. W grudniu 2019 roku na gali Free Fight Federation II pokonał na punkty Grega Collinsa, specjalistę od tuningowania samochodów. – Żałuję, że Piotrek nie zaczął trenować MMA 10 lat wcześniej – mówił po tamtej walce Mateusz Borek, przyjaciel Świerczewskiego. W lipcu – po ponad 2,5 roku – były piłkarz po raz drugi wejdzie do klatki. Tym razem na gali Fame MMA zmierzy się z 49-letnim Dariuszem “Daro Lwem” Kaźmierczukiem (3-11). Skąd taka przerwa?
– Tuż po tamtej gali rozpoczęła się pandemia, która przerwała działalność Free Fight Federation, więc siłą rzeczy temat moich walk upadł – mówi Sport.pl Świerczewski. – Przez ostatnie dwa lata mało trenowałem MMA. Od czasu do czasu wpadałem do Akademii Sportów Walki Wilanów, ale zdecydowanie więcej grałem w piłkę w reprezentacji Artystów Polskich, czy w tenisa.
I dodaje: – “Daro Lew” chciał ze mną walki, więc pomyślałem: czemu nie? Raczej wielkiej krzywdy mi nie zrobi. Nie oszukujmy się, to nie jest mocny fighter. Czuję, że jest w moim zasięgu, więc spróbuję z nim wygrać. Ale nie umiem ocenić, czy to większe wyzwanie niż Greg Collins. Poza tym nie biję się dla rekordów. Kocham sport, adrenalinę i wyzwania. Treningi sprawiają, że mam dobre samopoczucie i lepszą sylwetkę. To jest moja prawdziwa wygrana.
Kim jest “Daro Lew”?
Przeciwnik Świerczewskiego to barwna postać. Przez lata był uznawany za najgorszego polskiego zawodnika MMA, który przegrywa niemal wszystkie swoje walki. Po 13 zawodowych pojedynkach miał bilans 12 porażek i jednej wygranej. Pokonał tylko Dawida Harasia, który 20 razy był w klatce i za każdym razem przegrywał.
Ale wróćmy do “Lwa”, który był tak słaby, że zgłosiły się po niego freakowe federacje. Na gali Fame najpierw pokonał “Ludwiczka” (zaledwie 163 wzrostu i ponad 100 kg wagi), który nie dość, że dopiero debiutował w klatce, to w dodatku nie miał żadnego doświadczenia w sportach walki. A pod koniec maja Kaźmierczuk znowu wygrał na punkty. Tym razem pokonał Natana Macronia (0-2).
– Nie boję się Darka. Nie jest to rywal, który mnie zmiecie. Jak mówi trener Mirek [Mirosław Okniński – red], idziemy po jego skórę. Mirek to łowca skór, więc teraz do jego kolekcji zedrzemy skórę lwa – uśmiecha się “Świrek”.
Plotka głosi, że Świerczewski kiedyś już pokonał “Daro Lwa”. – To był tylko sparing, więc nie można tego porównywać, ale faktycznie doszło do duszenia, a on odklepał – mówi Świerczewski.
– A w której płaszczyźnie czujesz się dobry? – dopytujemy.
– Na poziom Darka albo kogoś, kto nic nie umie, to jestem w każdej płaszczyźnie dobry. Ale jakbym miał się porównać do kogoś, kto ma 10 walk na koncie, to w każdej jestem słaby. Zależy do kogo mam się porównać – odpowiada były reprezentant Polski.
Freak fighty słyną z awantur podczas konferencji prasowych czy ceremonii ważenia. Można wręcz napisać, że walka w klatce bywa często najmniej istotna dla fanów. Szczególnie dla tych najmłodszych. Czego spodziewać się po walce Świerczewskiego z “Daro Lwem”?
– Minęliśmy się kiedyś z Darkiem na treningu u Mirka. Nie było między nami miłości od pierwszego spojrzenia, ale też nic złego mi nie zrobił, więc nie zamierzam go obrażać. Wiem, jak wygląda świat freaków, ale ja do niego nie pasuję. Rozumiem, że młodzież lubi show, gdy rywale się obrażają, ale ja tego nie potrafię robić. Powiem tylko pieszczotliwie, że zedrzemy ze lwa skórę – powtarza Świerczewski, który jest otwarty na kolejne walki.
– Nie mam wymarzonego rywala. Najlepsi byliby youtuberzy, bo często niewiele potrafią, ale ksywek nie podam, bo nikt mi nie zaszedł za skórę. Mnie tylko interesuje wyzwanie czysto sportowe, a nie sztuczne konflikty – podsumowuje Świerczewski.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS