Podczas niedawnej parady z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie Władimir Putin mówił o „dobrym” i „złym” Zachodzie.
„Zły” Zachód to ten, który – według niego – rozpętał wojnę przeciwko Rosji i toczy ją dziś na Ukrainie. Tak opisuje to „zło” główny lokator Kremla:
Elity zachodnich globalistów nadal głoszą swoją wyjątkowość, przeciwstawiają sobie ludzi i rozdzierają społeczeństwa, prowokują krwawe konflikty i zamachy stanu, sieją nienawiść, rusofobię, agresywny nacjonalizm oraz niszczą rodzinę i tradycyjne wartości, które czynią ludzi ludźmi.
1943, 1945, 2008, 2014
Oprócz tego „złego” Zachodu może istnieć jednak także „dobry” Zachód. O tym ostatnim mówił Putin, wspominając przeszłość i nieprzypadkowo wymieniając z nazwy tylko dwa państwa:
Składamy hołd członkom ruchu oporu, którzy dzielnie walczyli z nazizmem oraz żołnierzom armii sprzymierzonych Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i innych krajów.
Ten „dobry” Zachód, reprezentowany przez przywódców Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, Franklina Delano Roosevelta i Winstona Churchilla, najpierw był sojusznikiem Związku Sowieckiego, wspomagając go dostawami broni przeciwko Hitlerowi, a następnie podzielił ze Stalinem w Teheranie i Jałcie strefy wpływów na Starym Kontynencie, oddając Europę Środkową pod okupację sowiecką.
W sumie Zachód nie był „zły” jeszcze całkiem niedawno, kiedy w 2008 roku „wyraził swoje najwyższe oburzenie” z powodu rosyjskiej agresji na Gruzję, poprzestając jedynie na „moralnym potępieniu”. Aktywność wykazali wówczas tylko przywódcy Europy Środkowej, którzy – na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim – wyruszyli do Tbilisi.
Zachód nie był też „zły” w 2014 roku, gdy jego reakcja na wtargnięcie wojsk rosyjskich na Ukrainę oraz na zagarnięcie Krymu i części Donbasu była w sumie symboliczna. Atak Putina na sąsiednie państwo nie przeszkodził później Niemcom budować wspólnie z Rosjanami gazociągu, który zakładał Ukraińcom na szyję energetyczną pętlę.
I to jest właśnie ten „dobry” Zachód, z którym Putin najchętniej dzieliłby dziś wpływy w Europie. Do tego przecież sprowadzało się ultimatum wysunięte przez niego w grudniu 2022 roku. Warunki postawione wówczas przez Kreml dotyczyły nie tylko Ukrainy, lecz także m.in. Polski.
Sygnał dla Zachodu
Przemówienie Putina można odebrać jako komunikat wysłany do Waszyngtonu i Londynu. Tym bardziej, że powiedział on także:
Dla nas, dla Rosji, nie ma wrogich państw ani na Zachodzie, ani na Wschodzie.
Putin ma nadzieję, że albo Zachód zmęczy się pomaganiem Ukrainie, albo dojdą tam do władzy politycy bardziej skłonni do negocjacji z Moskwą. Wtedy można będzie usiąść do stołu ze starym „dobrym” Zachodem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS