Choć nadzieje w Maranello były spore, Ferrari nie nawiązało do udanego początku sprzed roku. W Bahrajnie Charles Leclerc odpadł po awarii związanej z elektroniką sterującą. Carlos Sainz dojechał czwarty i przegrał nie tylko z dwoma Red Bullami, ale i Astonem Martinem prowadzonym przez Fernando Alonso.
Po nieudanej inauguracji w Ferrari przekonywali, że za sporą część niepowodzenia odpowiada wyjątkowa charakterystyka toru Sakhir, a zwłaszcza zużywająca opony, chropowata nawierzchnia. Jednak w Arabii Saudyjskiej było jeszcze gorzej – Sainz był szósty, a Leclerc siódmy.
Wtedy w Maranello przyznali, że największy deficyt związany jest z tempem wyścigowym. W Australii Scuderia zaliczyła jednak najsłabsze kwalifikacje (Sainz był piąty, a Leclerc siódmy), co wzbudziło spekulacje, iż wysiłki skoncentrowane na poprawie formy na długim dystansie negatywnie wpłynęły na formę SF-23 prezentowaną na pojedynczym okrążeniu.
Vasseur przekonuje jednak, że za słaby wynik kwalifikacyjny w Melbourne odpowiadają kłopoty w finałowym segmencie czasówki i brak optymalnego przygotowania do decydujących okrążeń.
– Szczerze mówiąc, nie sądzę – powiedział Vasseur, pytany przez Motorsport.com czy wysiłek włożony w tempo na długim dystansie odbiło się negatywnie na pozostałych aspektach. – Byliśmy sfrustrowani po kwalifikacjach, ponieważ nie wykonaliśmy dobrej pracy jako zespół. Nie poskładaliśmy wszystkiego do kupy.
– Wydaje mi się, że po czasówkach w Bahrajnie i Dżuddzie mieliśmy poczucie, iż wyciągnęliśmy z samochodu 100 procent. A w Melbourne tak nie było i to z różnych względów. Carlos popełnił duży błąd w zakręcie numer 1 i w porównaniu z poprzednim okrążeniem stracił 0,2 s. Z kolei Charles nie przygotował się odpowiednio do finałowej próby.
– Naprawdę po tych kwalifikacjach mieliśmy wrażenie, że mogliśmy wykonać lepszą pracę i mieć choć jeden samochód w pierwszej linii.
Leclerc po czasówce w Australii narzekał na nieodpowiednią komunikację w zespole.
– Jak pewnie sobie wyobrażacie, sporo z nim rozmawiałem – kontynuował Vasseur. – Kiedy „wskakujecie” na kierowców w strefie dla mediów tuż po słabych kwalifikacjach czy wyścigu, zawsze widać frustrację. I ta frustracja jest nawet dla mnie pozytywem. Byłbym rozczarowany, gdyby jej nie było widać.
– Jeśli chodzi o wyjazd samochodu, decyzja zapadła bardzo późno. Chcieliśmy dać sobie lepszą szansę. Biorę za to odpowiedzialność.
– Po kwalifikacjach mieliśmy jednak długą rozmowę, ponieważ nie uważam, by tylko to było przyczyną słabego występu. Jako zespół nie wykonaliśmy odpowiednio dobrej pracy. Był potencjał na lepszy wynik. Myślę, że Charles też zdawał sobie z tego sprawę i stąd ta frustracja.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS