A A+ A++

fot. Projekt Warszawa

Od momentu objęcia funkcji pierwszego trenera Projektu Warszawa Piotr Graban nie schodzi z ust kibiców nie tylko warszawskiej drużyny. Imponująca seria zwycięstw nie wzięła się znikąd, a w rozmowie z Przeglądem Sportowym trener Graban zdradził jak zaczynał swoją karierę oraz co działo się, kiedy przejmował stery w Projekcie.

Początki trenera Piotra Grabana nie były najłatwiejsze. Na swoim koncie ma pracę w Gruzji czy Wielkiej Brytanii, współpracował również z kobietami. – Gdy pracowałem z kobietami w Atomie, Andrea przejmował w Gdańsku stery męskiej siatkówki, więc się znaliśmy. Po powrocie z Anglii doszedłem do wniosku, że chciałbym się jeszcze oszlifować jako asystent, pracując z jednym z pięciu, dziesięciu najlepszych trenerów na świecie. Wziąłem kartkę, zacząłem tworzyć listę takich szkoleniowców – przyznał Piotr Graban i dodał, kto znajdował się na tej liście. – Władimir Alekno. Bardzo chciałem z nim pracować, robił na mnie olbrzymie wrażenie, gdy jako trener Zanitu Kazań przylatywał do Gdańska na mecze Ligi Mistrzów. Byli trenerzy z USA i Brazylii, ale nagle sobie uświadomiłem: „Zaraz, przecież ja mam jednego takiego szkoleniowca pod nosem!”. Napisałem do niego wiadomość: „Jesteś jednym z najlepszych trenerów na świecie. Chciałbym z tobą pracować. Co o tym myślisz?”. Miałem trochę szczęścia, bo w Treflu akurat zwalniało się miejsce. Anastasi był na tak, dogadałem się z prezesem Dariuszem Gadomskim i tak zacząłem pracę – wspominał swoje początki w Treflu Gdańsk.


Współpraca z Andreą Anastasim wiele mu dała, a w Warszawie schedę po nim przejął Roberto Santilli. – Dwie kluczowe różnice to charyzma i budowanie grupy. Anastasi wchodził na salę i od razu błyszczał. Był uśmiechnięty, radosny, pozytywny. Czuć było energię i każdy chciał do niego podejść, zagadać, uścisnąć mu dłoń. Z Roberto jest zupełnie inaczej. Nie był wylewnym człowiekiem i brakowało mu otwartości – tłumaczył różnicę pomiędzy szkoleniowcami.

Kiepski początek sezonu w wykonaniu Projektu Warszawa poskutkował zmianą na stanowisku trenera. – Wiceprezes Piotr Gacek wcześniej sondował mnie, czy ewentualnie jestem gotowy, by zostać pierwszym szkoleniowcem, na wypadek, jakby coś się stało. Odpowiedziałem bez żadnego zawahania, że tak, oczywiście. Kiedy później usłyszałem: „Roberto już nie pełni funkcji trenera, ty nim jesteś od dzisiaj”, to początek w nowej roli nie był łatwy. Przez kolejne trzy, cztery dni prawie w ogóle nie spałem, tak samo nasz statystyk i mój asystent Marcin Lubiejewski. Stwierdziłem, że musimy wszystko bardzo dokładnie sprawdzić, na liczbach. Bardzo dużo od nich wtedy wymagałem – wspominał swoje początki na nowym stanowisku. –  Wchodząc do drużyny jako pierwszy trener, wiedziałem, że każdy z zawodników jest profesjonalistą i nie muszę żadnego z nich prowadzić za rączkę. Dopóki moi gracze trenują na odpowiednim poziomie, nie obchodzi mnie, co robią w czasie wolnym. Jeśli ktoś będzie odpoczywał, spał, to ok. Jeśli któryś postanowi pograć na telefonie, nie ma problemu. Jeżeli inny kupi sobie czekoladę, bo najdzie go taka ochota, też nie będę miał o pretensji. Oni sami wiedzą, czego im potrzeba. Nie trzeba ich pilnować, o brak zaufania do zawodników był wcześniej sporym problemem – podkreślił Piotr Graban. O wzajemnym zaufaniu mówili również sami zawodnicy i ewidentnie zdaje to egzamin. .

Cały wywiad w Przeglądzie Sportowym

źródło: przegladsportowy.onet.pl

nadesłał:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUkraść, nie ukradł, ale i tak ma kłopoty
Następny artykułPlakatowy tryptyk