Maciej Skorża dał szansę João Amaralowi i się nie zawiódł
W mistrzowskim zespole Skorży Portugalczyk pełnił kluczową rolę. Był gwiazdą, zawodnikiem napędzającym całą ofensywę i bardzo dobrze współpracującym z Mikaelem Ishakiem. Rzadziej grał na boku, częściej za plecami Szweda. W 36 meczach Ekstraklasy i Pucharu Polski zdobył aż 17 bramek, dołożył do tego osiem asyst. – Rola trenera jest bardzo istotna dla mojej dyspozycji. Jeśli mnie rozumie, czuję jego zaufanie, to daje mi komfort. Tak jest z trenerem Skorżą i to chyba powoduje różnicę, że w pierwszym sezonie, który wcale nie był zły, miałem 10 goli u 5 asyst, a dziś to 15 i 8. Dużo lepszy wynik, ale i większa pomoc w zespole – tłumaczył João Amaral dziewięć miesięcy temu, przed finałem Pucharu Polski.
Tyle że Skorży od czerwca już w Lechu nie ma, a z Johnem van den Bromem 31-letni zawodnik chyba nie znalazł wspólnego języka.
Van den Brom też postawił na Amarala. Portugalczyk ma za sobą kiepską rundę
Amaral do połowy września też był graczem pierwszego wyboru dla Holendra, choć już nie dawał tyle, co w poprzednim sezonie. Zresztą pod koniec rundy, tuż przed mundialem, szkoleniowiec też na niego stawiał. Portugalski pomocnik zagrał jesienią aż w 26 meczach Lecha, w rozgrywkach krajowych i międzynarodowych. Jego bilans jest kiepski – zaledwie cztery bramki, w tym dwie strzelone Dinamu Batumi oraz trzy asysty. Sam chyba widział, że nie wszystko idzie tak jak powinno, bo znów zwrócił się do władz klubu z prośbą o transfer. O ile van den Brom nie widział przeszkód, to klub nie chciał się już zgodzić. Piłkarz ma bowiem jeszcze przez blisko półtora roku ważny kontrakt, z opcją przedłużenia do połowy 2025 roku, który zresztą wywalczył sobie świetnymi występami w mistrzowskim sezonie.
Lech nie chciał powtórki z rozrywki i sytuacji, w której piłkarz wymusza transfer
– Nie ma między nami konfliktu, między mną i Amaralem, nim a klubem czy kibicami. Wcześniej był kontuzjowany, teraz mamy sytuację, w której przyszedł do mniej i do władz klubu, mówiąc, że chce odejść. Jeszcze w tym oknie transferowym. Dla mnie to normalne, że zawodnik może przyjść z takim życzeniem. Powiedziałem OK, ale klub się nie zgodził. Miał jedną opcję wypożyczenia, to byłą jedyna oferta, jaka wpłynęła – mówi van den Brom. – Ja mam inne opcje na tę pozycję, graczy młodszych: Marchewę (Filip Marchwińskiego – red.), Sousę czy Szymczaka. Powiedziałem mu, jak wygląda sytuacja, komunikujemy się normalnie. Jeśli coś się znajdzie, będzie zawodnikiem tamtego klubu, jeśli nie – zostanie u nas – dodaje Holender.
Van den Brom zaznaczył, że na razie Amaral nie będzie brany pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej. – To ważne, że on przyszedł do nas, a nie my do niego. Powiedział, że nie jest szczęśliwy – mówił trener.
Amaral odpowiedział na słowa van den Broma. Te słowa wiele mówią
To zaś raczej oznacza, że Portugalczykowi ciężko będzie wrócić do drużyny, która marzy o obronie mistrzowskiego tytułu i wciąż gra w Lidze Konferencji. Lech ma dość szeroką kadrę, ale od piłkarza, który wynegocjował “kontrakt marzeń”, oczekiwał czegoś więcej. Amaral w piątek, zaraz po słowach van den Broma wstawił na swój profil w Instagramie zdjęcie z wiele mówiącym napisem: “To było tak niedawno. Jak ja za tym tęsknię”.
Tamto ujęcie pochodzi z maja zeszłego roku – zdobył piękną bramkę w derbach z Wartą Poznań, Lech wygrał wtedy 2-1, a po porażce tego samego dnia Rakowa Częstochowa w Lubinie, zapewnił sobie mistrzowski tytuł.
Teraz zaś walczy o jego obronę, ale nie może się już więcej potykać. Dziś “Kolejorza” czeka ciężka przeprawa w Płocku, znów bez Amarala. Mecz zacznie się o godz. 17.30.
/
/
/
/ … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS