11 stycznia wzrosły ceny biletów PKP Intercity. W poszczególnych kategoriach więcej zapłacimy za przejazd Express InterCity Premium (EIP) – o 17,8 proc., Express InterCity (EIC) – o 17,4 proc. oraz w Twoich Liniach Kolejowych (TLK) – o 11,8 proc. Przeciętnie o 10 proc. podrożały też bilety odcinkowe.
W praktyce oznacza to, że za bilet pociągiem EIP z Gdańska do Warszawy trzeba dziś zapłacić 199 zł (wcześniej było to 169 zł). Dużo? Podwyżki skomentował m.in. Donald Tusk, który stwierdził, że “bilet kolejowy staje się w Polsce dobrem ekskluzywnym, a rząd od wielu miesięcy kompletnie lekceważy wzrost cen, który dotyka polskie rodziny”.
Tanio nie jest, a sytuacji nie poprawia fakt, że pociągami trudno dojechać na czas. “PKP powinno zmienić nazwę na Polskie Koleje Opóźnione” – piszą internauci.
Stanie w polu za wielkie pieniądze
– Miałam kiedyś hasztag “#nienawidzęPKP” – opowiada mi Aga, redakcyjna koleżanka. Jej pociąg z Krakowa do Warszawy spóźnił się 17 stycznia pół godziny. – Nie rozumiem, jak można podnosić ceny i oferować właśnie to: pociąg EIP, który ma monopol na godziny, w których odbywają się jakiekolwiek spotkania biznesowe i który nie dowozi nas na czas. Dopiero kiedy staje w polu, pasażerowie dowiadują się, że będą spóźnieni. A przecież maszynista wiedział o tym wcześniej. Idzie sobie spokojnie po kawę i nie mówi co się dzieje – dodaje Agnieszka.
Moim zdaniem to oszukiwanie ludzi za wielkie pieniądze. Pasażerowie obok mnie na ostatnią chwilę odwoływali spotkania i wizyty u lekarza, na które jechali przez pół Polski. Na stronie PKP również nie pojawiły się wcześniej żadne informacje.
Aga dodaje, że jej zdaniem “pieniądze, które wydaje PKP na maskotki Pendolino, można przeznaczyć na działający, nieluksusowy tabor: ekologiczny, dający ludziom dostęp do świata”.
“Opóźnienie pociągu może ulec zmianie”
Nie umiem chyba policzyć, ile razy jechałam opóźnionym pociągiem. Wiem natomiast, że tylko w ostatnim roku, na tej samej trasie Gdańsk-Warszawa lub Warszawa-Gdańsk:
- Kilka minut przed odjazdem pociągu dowiedziałam się na dworcu, że pociąg jest odwołany;
- Marzłam ponad godzinę na dworcu, bo opóźnienie Pendolino zwiększało się sukcesywnie co 5 minut (kupiłam wtedy bilet na kolejny pociąg, bo w żadnym komunikacie nie podano informacji, że bez ponoszenia dodatkowych kosztów mogę wsiąść do innego pociągu na tej trasie);
- Jechałam pociągiem EIP opóźnionym ponad dwie godziny;
- Sprawdzałam rano na stronie PKP (o 6:00, to naprawdę zabójcza godzina), czy mój pociąg nie jest opóźniony (nie był), żeby na dworcu dowiedzieć się, że jest (w zależności od dnia – o 15, 20 lub 40 minut).
A to wszystko za jedyne 169 zł lub (od niedawna) 199 zł.
PKP chwali się statystykami
Zgodnie z najnowszymi danymi dostępnymi na stronie Urzędu Transportu Kolejowego, poziom punktualności za III kwartał 2022 roku dla największego przewoźnika dalekobieżnego w Polsce (PKP Intercity) wyniósł 62,32 proc. Oznacza to, że spóźniała się prawie połowa pociągów!
Zdaniem UTK, “średnie opóźnienie pociągów w III kwartale wyniosło blisko 23 minuty dla pociągów opóźnionych powyżej 5 minut 59 sekund oraz 10 minut dla wszystkich uruchomionych pociągów”.
Na podstawie danych przekazanych przez PKP Polskie Linie Kolejowe, głównymi przyczynami opóźnień pod względem czasu ich trwania były kwestie taborowe, takie jak wydłużony czas przejazdu, włączanie i wyłącznie czynnego taboru lub awarie i ich naprawa (27,54 proc.); przyczyny zewnętrzne w postaci awarii i usterek, a także opóźnień w odjazdach (18,62 proc.); przyczyny wtórne wynikające z awarii i napraw w taborze, błędów w planie obiegów lub wandalizmu (12,59 proc.) oraz te związane z awariami urządzeń infrastruktury (11,43 proc.).
Co ciekawe, jakakolwiek rekompensata za opóźnienie przysługuje dopiero wtedy, gdy pociąg spóźni się co najmniej godzinę. I tak:
- otrzymamy 25 proc. należności za przejazd opóźnionym pociągiem, gdy opóźnienie wyniesie od 60 minut do 119;
- 50 proc. należności za przejazd opóźnionym pociągiem, gdy opóźnienie wyniesie od 120 minut lub więcej.
Należy też pamiętać, że rekompensata nie zostanie wypłacona, kiedy wartość biletu dla jednej osoby jest mniejsza niż 16,00 zł. Jeśli więc jedziecie Pendolino i spóźnicie się 110 minut na spotkanie, dostaniecie od PKP niecałe 50 zł zwrotu za bilet.
“To zrównoważony transport po polsku”
Ostatnie podwyżki cen biletów PKP Intercity jedynie dolały oliwy do ognia. W oficjalnym komunikacie czytamy, że nowy cennik jest związany z “rosnącymi cenami energii elektrycznej, najwyższym od lat poziomem inflacji oraz rosnącymi stopami procentowymi”. Łukasz Malinowski, redaktor naczelny serwisu Rynek Kolejowy, w komentarzu dla Gazeta.pl przyznał, że odbiór podwyżek jest bardzo negatywny. Jak tłumaczył, “podwyżka nakłada się na znaczące wzrosty cen innych produktów i usług”. Jego zdaniem, “przez ostatnie dekady nie doczekaliśmy się w Polsce rządu, który zdecydowanie stawiałby na rozwój transportu kolejowego, np. starając się zmniejszyć stawki dostępu do infrastruktury kolejowej dla przewoźników pasażerskich i wprowadzając opłaty na wszystkich drogach ekspresowych i autostradach”.
Wśród pasażerów widać frustrację. Wielu z nich zwraca uwagę, że PKP nie zachęca w ten sposób do ekologicznego podróżowania i nie potrafi wykorzystać sytuacji rynkowej. “Przecież ludzie szukają alternatyw dla drogiego podróżowania samochodem. A wy w tej sytuacji robicie podwyżki” – zwracają uwagę komentujący.
Inni dodają, że to przykre, że w taki sposób wygląda w Polsce realizowanie wizji zrównoważonego transportu. “PKP nie ma po prostu konkurencji na torach i wykorzystuje sytuację. Robimy bezpłatne drogi ekspresowe, a politycy cechują się gigantomanią w zakresie ich budowania. Jednocześnie zapominają o tych, którzy chcieliby wybrać (teoretycznie tańszy) transport publiczny. Polska jak zawsze działa odwrotnie do UE” – podsumowują nasi rozmówcy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS