W 2022 roku Zielony Ład poszedł z dymem. Według Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) ludzkość jeszcze nigdy nie spaliła tak dużo węgla – ponad 8 miliardów ton. To efekt w części wojny na Ukrainie, a w części obłąkańczej polityki klimatycznej. Przynajmniej jeśli chodzi o Zachód.
Łańcuch przyczyn i skutków jest bowiem następujący: z powodu domniemanej troski o klimat Zachód nie rozwija nowych sposobów pozyskiwania energii z paliw kopalnych (choćby gazu łupkowego – szczelinowanie jest zakazane) tylko chce się opierać o tzw. źródła odnawialne. Te zaś są całkowicie niestabilne, co oznacza że nikt nie wie kiedy i ile prądu dadzą. Dochodzi do wojny i nagle okazuje się, że na naszym kontynencie jest wielki, związany z niedoborem energii kryzys. I trzeba wracać do węgla, bo dużo czystszy gaz, czy czystsza ropa są niedostępne, czy też nie da się ich wykorzystać – nie pojawią się nagle gazociągi, elektrownie wykorzystujące te surowce etc. Wedle IEA „dodatkowe” zużycie węgla potrwa co najmniej do 2025 roku. Sami Niemcy na gwałt otwierają zamknięte elektrownie węglowe i wyemitują „nadmiarowo” 164 miliony CO2. Tak to dbałość o nieemitowanie dwutlenku węgla, dzięki geniuszom klimatystom prowadzi do większej emisji.
Na dodatek w Europie załamują się inwestycje w tzw. energie odnawialną, a firmy produkujące sprzęt ponoszą gigantyczne straty. Największy na świecie producent turbin wiatrowych duński Vestas Wind Systems tylko w trzecim kwartale stracił 150 milionów euro. Siemens Gamesa Renewable Energy, firma z siedzibą w Madrycie, która jest czołowym producentem morskich turbin wiatrowych, ogłosiła, że jej roczne straty sięgną 950 milionów euro i właśnie zwalnia blisko 3 tys. pracowników.
Określenie że Zielony Ład jest puszczany z dymem ma jeszcze jedno znaczenie. Chodzi o palenie, marnowanie pieniędzy, zasobów na szaleństwa z nim związane. Liczby są bezwzględne. Z ogłoszonego w październiku raportu amerykańskiego banku Goldman Sachs wynika, że w ciągu 10 lat ludzkość wydała 3,8 biliona dolarów ( 3 tysiące miliardów) na inwestycje w tzw. energię odnawialną. W tym czasie wykorzystanie energii z paliw kopalnych zmniejszyło się z 82% do 81%.
Komentujący te wyniki jeden z szefów banku, Jeff Curiie w wywiadzie w telewizji CNBC powiedział:
Pozwól, że powtórzę: 3,8 biliona dolarów inwestycji w źródła odnawialne zmniejszyło wykorzystanie paliw kopalnych w całej konsumowanej energii z 82 do 81 procent. Ale biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia (wojna kryzys energetyczny – przyp. red.), zastępowanie gazu węglem etc tak naprawdę mamy znów powyżej 82%. …Wynik jest jednoznaczny, nie poczyniliśmy żadnego postępu.
Skala marnotrawstwa, nieadekwatności nakładów do osiągniętych efektów są porażające. Jestem pewien, że gdybyśmy te pieniądze wykorzystali inwestując w technologie węglowe, filtry, piece etc, to dziś przy kominach można by było sobie inhalacje rumiankowe robić.
Najbardziej znane na świecie pismo medyczne „Lancet” na swe 200-lecie właśnie ogłosiło, że tzw. zmiany klimatyczne są „największym globalnym zagrożeniem dla zdrowia w XXI wieku”. To straszna dla nas wiadomość. Nie dlatego, że to prawda, ale dlatego, że teraz maniacy od klimatu będą nam zatruwać życie nowymi obsesjami i paranojami. Będą nam wmawiać teraz, że zginiemy od tych zmian klimatu nie tylko zbiorowo jako cała ludzkość w planetarnej zagładzie, że usmażymy się na Ziemi, czy też potopimy, ale będziemy też umierać na klimat indywidualnie.
Człowiek staje bezradny wobec takich stwierdzeń, jak z pisma „Lancet”. Najczęściej nie ma wiedzy, narzędzi by ocenić, czy ma do czynienia z prawdą, czy z bredniami, wymyślonymi opowieściami, zbiorowym oszustwem. Chce wierzyć w naukę, na czymś musi oprzeć swe przekonania, wybory, komuś zaufać. Komu wierzyć jak nie naukowemu pismu z 200 latami tradycji. No i człek nie chce też uchodzić w towarzystwie za zacofańca, i ciemniaka. Ba człeka nie dość europejskiego. Więc teraz będzie wysłuchiwał i powtarzał za dostojnym naukowo pismem, a tymczasem to zwykłe brednie mogą być. Takie tam opowieści pod postępową, ogłupiałą publikę.
W 2021 roku ten sam „Lancet” opublikował artykuł oparty o zbierane przez 20 lat dane o zgonach na świecie z powodu „nieoptymalnej” temperatury. W największym skrócie: można umrzeć od upałów, można też z zimna.
I tak od 2000 do 2019 roku ok 5 milionów osób umierało rocznie z powodu „nieoptymalnej” czy też raczej zabójczej temperatury. Jak podaje „The Lancet” to przyczyna 9,4% wszystkich zgonów. A teraz uwaga najlepsze: 8,52% wszystkich zgonów było związane z chłodem, a 0,91% z upałem.
Inaczej mówiąc mój ty jaśnieoświecony, postępująco postępowy prawdziwy Europejczyku: z powodu zimna umiera ponad 9 razy więcej ludzi niż z powodu gorąca. Dlatego też trzeba zrobić wszystko by się nie ociepliło, a „The Lancet” ogłasza, że zmiany klimatyczne, a więc globalne ocieplenie są największym zagrożeniem dla naszego zdrowia. Logiczne prawda i takie naukowe i postępowe.
Terminy „zmiany klimatyczne” i „globalne ocieplenie” stosowane są zamiennie w zależności od tego w jakim kontekście akurat dokonuje się oszustwa, manipuluje zbiorową świadomością, chce ludzi straszyć i do posłuszeństwa zmusić. Jeśli jest powódź w Pakistanie to mówi się o zmianach klimatycznych i gwałtownych zjawiskach pogodowych śmierć niosących. A jak jest gorąco, albo zimą śniegu nie ma i mało kto zamarza, to mówimy o globalnym ociepleniu.
Skoro ludzie nie chcą umierać od upałów, to może niech chociaż umierają od owych zmian klimatycznych i wywołanych nimi gwałtownymi zjawiskami jak powodzie, huragany, tajfuny, trąby powietrzne etc, żeby sekta klimatyczna czym straszyć miała. Okazuje się, że jest jeszcze gorzej, niż z umieraniem z powodu gorąca. W ciągu ostatnich 100 lat umieralność z powody katastrof naturalnych spadła o 96,2%. W latach 20-ych XX wieku ginęło w nich ok. 480 tysięcy osób rocznie, a dla lat 2010- 2019 średnia wynosi 18,4 tysiąca osób.
W 2021 gwałtowne zjawiska pogodowe były przyczyną śmierci 6134 osób. To oczywiście efekt bogacenia się rozwoju technologicznego. Ludzkość potrafi coraz lepiej chronić się. Dane pochodzą z naukowego pisma „Global Environmental Change”.
Podsumujmy. Wydanie przez ludzkość 3,8 biliona dolarów ciągu 10 lat, by energia odnawialna zastąpiła paliwa kopalne nie przyniosło żadnego rezultatu. Władcy, właściciele tego świata z pomocą wykluczonych intelektualnie i fanatycznie dotkniętych chcą nas chronić przed wzrostem temperatur, choć z powodu chłodu umiera 9 razy więcej ludzi, niż z powodu ciepła.
Owe niesamowite klęski żywiołowe straszne zjawiska, którymi z telewizorów się straszy w 2021 roku spowodowały śmierć 6134 osób na całym świecie. To 3 razy mniej niż ofiar wypadków drogowych w Unii Europejskiej.
Niech nikt jednak nie łudzi się, że fanatycy od klimatu wezmą cokolwiek pod uwagę. To są ludzie sekty ze swymi prorokami jak niestabilna emocjonalnie i psychicznie Szwedka Thunberg, albo pan i władca Europy Timmermans. Jak to sekta mają też swoją apokalipsę, własny termin końca świata. Coś koło roku 2030, ale pewności mieć nie można, bo ciągle data zagłady im się przesuwa. Tak, czy owak nic nie zawróci ich z drogi, nic nie przekona. Żadne liczby dane, a nawet wojna na Ukrainie. Istotą fanatyzmu jest właśnie bardzo wąskie spektrum myśli, odporność na fakty, spoglądanie na rzeczywistość przez pryzmat własnych choćby najgłupszych mniemań. Oczywiście nie chodzi tylko o wykluczenie intelektualne, ale też o niemożność uznania własnych błędów, czy tez względy merkantylne. Na głoszeniu apokalipsy klimatycznej można nieźle zarobić, darmo na wycieczki latać, samochód do testowania dostać, czy jak komisarz Timmermans i władcy świata ludzkość kontrolować. Nie ma znaczenia czy trwa wojna, czy wszystkie dotychczasowe działania tylko nieszczęścia przyniosły, a Europejczycy zastanawiają się jak zimę przetrwać. W 2023 roku szaleńcze dzieło dzieło klimatyczne – pozbawiania ludzi ich praw i wolności, ograniczania dostępu do dóbr, wpędzania ich w biedę będzie kontynuowane.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS