A A+ A++

Cudowny film! Oglądając go wówczas, czuliśmy, jak spada z nas ogromny ciężar całego okresu stalinowskiego – że można już wypluć ten knebel strachu, który dławił nas przez wiele lat” – podkreśla Bożena Janicka. “Ewa, niewpuszczona do internatu, ponieważ przyjechała dzień wcześniej, chodzi nocą po mieście, nie bojąc się niczego, policjanci są zwykłymi, ludzkimi, stróżami porządku, a nie demonicznymi agentami wszechwładnego urzędu bezpieczeństwa; przestępcy też są tylko ludźmi, a wszystko dzieje się w oparach radosnego absurdu. Ta komedia budziła ufność do innych ludzi, przypominała, że są na świecie takie rzeczy jak beztroska radość, humor, życzliwość, bezinteresowny uśmiech” – wyjaśnia.

Jej zdaniem film był wybitnym zapisem artystycznym nadziei, jakie polskie społeczeństwo wiązało z październikową odwilżą 1956 r. “Wtedy ludzie poczuli, że mogą się wreszcie śmiać z tego, czego do tej pory mieli się bać” – zwraca uwagę Janicka.

Fabuła z życia wzięta

Efekt przerósł zamysły debiutującego “w fabule” reżysera, które były zdecydowanie skromniejsze. “W jednym z łódzkich dzienników przeczytałem o chłopcu, który o kilka dni za wcześnie przyjechał na studia, nie miał gdzie przenocować i w końcu trafił pod opiekę milicji. Od razu wiedziałem, że będzie to świetny wątek przewodni jakiejś opowieści. Postać chłopca zmieniłem tylko na młodziutką dziewczynę. Tak zaczęła powstawać +Ewa…+, w której poprzez różne perypetie głównej bohaterki postanowiłem pokazać także w krzywym zwierciadle świat milicjantów i złodziei” – wyjaśnił genezę swojego filmu Tadeusz Chmielewski Piotrowi Śmiałowskiemu, autorowi książki pt. “Jak rozpętałem polską komedię filmową” (2012).

Warto przypomnieć, że czasach PRL-u milicja, zwana oficjalnie “obywatelską”, była pod szczególną ochroną cenzury – w mediach nie opisywano żadnych przestępstw czy nawet drobnych wykroczeń popełnianych przez funkcjonariuszy (co chyba najdobitniej pokazał w latach 80. spreparowany proces zabójców Grzegorza Przemyka, którymi “okazali się” sanitariusze pogotowia), niedopuszczalna była również jakakolwiek publiczna kpina czy satyra.

Nie obrażać milicjantów

Chmielewski próbował “nie narazić się zanadto cenzurze i jak najmniej obrazić milicjantów“. “Oni w ogóle nie wyobrażali sobie komedii na swój temat, a co dopiero jeśli ktoś miałby ich wprost wyśmiewać” – wsp … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTragiczny finał weekendu w górach. Ratownicy interweniowali w Beskidach, 35-letnia turystka nie żyje
Następny artykułIstotna zmiana na turystycznej mapie Rzymu. Władze wreszcie się dogadały