A A+ A++

Minione dni upłynęły w atmosferze niepokoju. Sytuacja Bachmutu pozostaje bardzo trudna, a cała Ukraina musiała stawić czoła zmasowanemu atakowi na miasta i infrastrukturę krytyczną. Z kolei w armii najeźdźczej panuje najwyraźniej atmosfera strachu przed wielką ukraińską kontrofensywą. W prokremlowskich kanałach Telegramu panuje konsensus, że cios spadnie na południu, być może na osi Zaporoże–Melitopol.

Na tę chwilę ofensywa właśnie na tym kierunku mogłaby przynieść Ukraińcom największe korzyści. Maksymalny możliwy sukces, największe trofeum do zgarnięcia, to przecięcie całego korytarza lądowego na Krym. Osiemdziesiąt pięć kilometrów w linii prostej do Morza Azowskiego, czy raczej do estuarium rzeki Mołocznej. Ambitny cel, szalenie ambitny, lecz nie nieosiągalny. Ukraina tymczasem potrzebuje zwycięstw, aby nie zachwiała się wiara zachodnich sojuszników w jej możliwości.

Ale na to jeszcze przyjdzie nam poczekać. Doradca kancelarii prezydenta Mychajło Podolak zapowiedział, że ukraińska kontrofensywa ruszy za mniej więcej dwa miesiące. Nie ma znaczenia, czy to prawda, kłamstwo czy tylko jeden z rozważanych scenariuszy. Faktem jest, że nic poza paniką telegramową nie wskazuje, aby ofensywa miała ruszyć w ciągu kilku najbliższych dni. Na razie więc przyjrzyjmy się temu, co dzieje się obecnie.

Bachmut

Środowisko polskich OSINT-owców toczy od paru dni wojenkę wokół tematu strat ukraińskich w Bachmucie. Przyglądamy się temu z boku i w gruncie rzeczy mielibyśmy spory ubaw, gdyby nie to, że kwestia jest taka bolesna. Dwa zasadnicze pytania brzmią: jak długo Ukraińcy będą jeszcze w stanie bronić Bachmutu? Oraz: jak duże są ich straty w porównaniu ze stratami, które ponoszą Moskale?

Od tego, jaki jest stosunek strat, zależy ocena decyzji o zasadności dalszej obrony Bachmutu. Jeżeli najeźdźcy ponoszą straty na poziomie trzy albo cztery razy wyższym niż obrońcy, bitwa może trwać dowolnie długo i nawet jeśli w końcu Moskale rozgoszczą się w mieście, będzie to dla nich pyrrusowe zwycięstwo, a dla Ukrainy – wyjątkowo korzystna „porażka”, w której kupili mnóstwo czasu i hektolitry rosyjskiej krwi za cenę jednego miasta.

Nie poważymy się na określanie konkretnymi liczbami strat obrońców ani atakujących, ale z przeciekających tu i ówdzie doniesień można wyciągnąć wniosek, że stosunek obu tych liczb nie jest na tyle korzystny dla Ukraińców, aby mogli oni walczyć „dowolnie długo”.

Być może obrona Bachmutu jest niezbędna ze względów operacyjnych – za Bachmutem jest Konstantynówka, a na północy wschód leżą Kramatorsk i Słowiańsk. Niektórzy obserwatorzy sugerują, że Ukraińcy nie mają żadnych możliwości obrony, więc jeśli Bachmut upadnie, Moskale będą mogli bez większych przeszkód wkroczyć do tych miejscowości i przesądzić o losach kampanii donbaskiej. Wydaje się to jednak niemożliwe. Teoretycznie mogło tak być w styczniu, kiedy upadał Sołedar, ale dwa miesiące później? Byłoby to skandaliczne zaniedbanie.

Druga hipoteza zakłada, że Kijów chce w ten sposób dać do zrozumienia Amerykanom, iż ukraińscy generałowie wiedzą, co robią. Od dawna wiadomo, że niektórzy przedstawiciele amerykańskiej generalicji patrzą z góry na swoich ukraińskich kolegów i nie wierzą w ich osąd sytuacji ani w sensowność ich planów. Amerykanie nalegali, aby Ukraińcy porzucili Bachmut, co najmniej od upadku Sołedaru. Dla dowództwa ZSU może to być sprawa honoru – móc powiedzieć Amerykanom: „Kazaliście nam porzucić Bachmut, a my go obroniliśmy. Nie było łatwo, ale daliśmy radę. Może następnym razem nam zaufajcie”.

Tymczasem twierdza Bachmut (chyba czas przestać pisać to w cudzysłowie) oczywiście nie zwraca uwagę na polską wojenkę ani na transatlantyckie rozgrywki polityczne i nadal się broni w prawdziwej wojnie. Garnizon otrzymał posiłki, które dodatkowo pomogły ustabilizować sytuację i niemal całe miasto pozostaje w rękach ukraińskich. Wszystkie frontalne ataki przeciwko Bachmutowi kończą się rzezią atakujących Wagnerowców. ISW sugeruje, że bandziory Prigożyna będą musiały rozpocząć pauzę taktyczną, aby się przegrupować. Ale ramiona kleszczy mających objąć miasto w śmiertelnym uścisku wciąż posuwają się naprzód.

Południowe wprawdzie nadal nie może się przebić przez obronę Iwaniwśkego, ale północne ramię zajęło maleńką wieś Dubowo-Wasyliwka i doszło już do Bohdaniwki, czyli ostatniej wsi przed Czasiwym Jarem i drogą 00506. Dziś rano ukraińska artyleria podobno solidnie wymłóciła przeciwnika właśnie pod Bohdaniwką. Ale do zamknięcia okrążenia brakuje tylko około trzech kilometrów. Komunikacja zaplecza z Bachmutem odbywa się już tylko po polnych drogach.

Inne odcinki frontu

Kawałek na południe od Bachmutu Ukraińcy wgryzają się w rosyjską obronę pod Gorłówką, od wsi Drużba w kierunku stacji kolejowej Majorśka. Jeszcze dalej na południe, pod Donieckiem Moskale próbują najwyraźniej doprowadzić do okrążenia Awdijiwki, ale pomimo zaangażowania solidnego wsparcia lotniczego raczej nie spodziewają się wymiernego sukcesu. Jeśli Bachmut jest twierdzą w cudzysłowie, Awdijiwka jest twierdzą przez duże „T” już od ośmiu lat. Bardziej prawdopodobne jest, że chodzi o związanie walką sił, które w przeciwnym razie mogłyby zostać przesunięte na północ.

Trwa również bitwa nad Kaszłahaczem, ale tam o sukces będzie równie trudno co pod Awdijiwką. Przynajmniej na razie. Wiadomo, że Rosjanie ściągają w pobliże Wuhłedaru pododdziały ze 136. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych w miejsce zdziesiątkowanej 155. Brygady Piechoty Morskiej. Na dniach spodziewane jest wobec tego kolejne większe natarcie.

Ataki na infrastrukturę

W minionych dniach Rosjanie prowadzili zakrojone na dużą skalę ataki na ukraińską infrastrukturę krytyczną. Nocą z 7 na 8 marca ponieśli klęskę – nie zadali żadnego brzemiennego w skutki ciosu – ale już następnej nocy odnotowano odpalenie ponad osiemdziesięciu pocisków manewrujących, pocisków balistycznych i samolotów pocisków rodziny Szahed, co stanowiło największe jednodniowe uderzenie w tym roku. Z tej liczby zestrzelono według oficjalnych danych trzydzieści cztery. Część pocisków oczywiście spadła na cele cywilne.

We wczorajszych atakach użyto między innymi aż sześciu pocisków pseudobalistycznych 9-A-7660 Kinżał, odpalanych w MiG-ów-31K.To także rekord, jeszcze nigdy nie użyto tylu pocisków tego typu jednego dnia.

Pociski uderzyły w cele w niemal wszystkich obwodach Ukrainy. Enerhoatom poinformował, że wskutek ataku zaporoska elektrownia jądrowa została odcięta od krajowego systemu dystrybucji energii elektrycznej, co zmusiło personel do przestawienia instalacji wyłącznie na zasilanie awaryjne. Stan ten utrzymywał się ponad dziesięć godzin. Był to pierwszy taki przypadek od listopada ubiegłego roku.

Dostawy sprzętu

(Aktualizacja 23.20) Pojawiło się kilka ciekawych informacji na temat dostaw sprzętu do Ukrainy. Przede wszystkim amerykański generał James Hecker potwierdził, że ukraińskie lotnictwo otrzymało skrzydlate bomby kierowane JDAM-ER. Samoloty Powitrianych Sył mogą tym sposobem atakować cele odległe nawet o ponad 60 kilometrów przy zrzucie z odpowiednio dużej wysokości. Na razie jednak nie wiadomo, który konkretnie wariant JDAM-ów trafił nad Dniepr. Generał Hecker podał oznaczenie GBU-62, ale wydaje się, że to tylko przejęzyczenie (lub celowa dezinformacja), gdyż GBU-62 to mina morska zrzucana z samolotów, a nie bomba we właściwym tego słowa znaczeniu.

Są też ciekawe nowinki w temacie amunicji artyleryjskiej, stanowiącej towar pierwszej potrzeby na froncie. Zauważono między innymi pakistańską amunicję kalibru 122 milimetry. Nie ma tu niczego zaskakującego, już od dawna krążyły spekulacje o dostawach amunicji z Pakistanu, ale Islamabad kategorycznie utrzymuje, że nie sprzedaje żadnego uzbrojenia stronom konfliktu. Wydaje się, że Pakistańczycy postanowili grać na zasadzie: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Dostają pieniądze za amunicję, zyskują (drobny) dyplomatyczny dług wdzięczności i w Kijowie, i w Waszyngtonie, a jednocześnie mogą mówić: to nie my, nic nas to nie obchodzi.

Podobną metodę działania przyjęła Serbia. Mimo że jej władze zajmują tradycyjnie pozycję prorosyjską, w Ukrainie zauważono niedawno serbskie pociski do wyrzutni BM-21 Grad. Prezydent Aleksandar Vučić stwierdził, że nie ma możliwości kontrolować, gdzie trafia broń produkowana w Serbii i eksportowana do innych krajów. Jeśli inne państwo – przekonuje Vučić – kupi serbską amunicję, a następnie przekaże ją Rosji lub Ukrainie, Serbia nijak temu nie zapobiegnie, a wstrzymanie eksportu nie wchodzi w grę, gdyż jest to ważna gałąź gospodarki. Vučić zabezpiecza się w ten sposób głównie przed negatywną reakcją prorosyjskiej części społeczeństwa.

Heneralnyj sztab ZSU

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNeumann, Golbik i Grabiec w Ostrowie. Spotkali się z mieszkańcami [WIDEO]
Następny artykułKirby: Dziś jestem w stanie podzielić się tymi informacjami. Chodzi o Mołdawię