Dzisiaj, 3 lipca (08:00)
Bolało cały czas, ale lekarze zapewniali, że “taka uroda pacjentki” i “zakłuć czasem musi”. Po 20 latach okazało się, że to nie uroda, a pozostawiona pod koniec lat 90. w brzuchu pani Wandy igła chirurgiczna. Dziś wiadomo, że mimo ewidentnego zaniedbania ze strony personelu medycznego, pacjentka na odszkodowanie od szpitala, liczyć nie może. – Chociaż dowód jest niepodważalny – przekonuje Leszek Krupanek, katowicki prawnik, pokazując skorodowaną igłę, wyjętą kilka miesięcy temu z brzucha 68-latki.
– Gdybym się rok temu nie poślizgnęła na chodniku, nigdy bym się nie dowiedziała z czym od ponad 20 lat żyłam – zaczyna swoją historię pani Wanda. – Teraz brzuch już nie boli. Ale poczucie niesprawiedliwości, a i owszem – dodaje pacjentka.
Historia pani Wandy zaczyna się w 1996 roku. To wtedy kobieta pierwszy raz trafia na blok operacyjny. – Przeszłam operację macicy, tak zwane podwieszenie. Miałam 42 lata, byłam jeszcze na tyle młoda, że lekarze nie chcieli mi macicy usuwać – opowiada dziś kobieta.
Sam zabieg wspomina nie najlepiej. – Nie wiem co się działo, ale ja wszystko słyszałam, także słowa: “Ona już sinieje, zobacz paznokcie”. Atmosfera była nerwowa. Nie było ze mną dobrze – wspomina 68-latka.
Czas po operacji też do łatwych nie należał. – Rana ropiała, ale to było lato i lekarze tłumaczyli wszystko upałami i moim nadciśnieniem – przyznaje pani Wanda.
Trzy lata później, w 1999 roku, doszło do kolejnej operacji. Tym razem pani Wandzie usunięto macicę. – Tu już komplikacji nie było. Ale chociaż operacja się udała, cały czas coś mi doskwierało. Chodziłam od lekarza do lekarza, bo tu mnie bolało, tam mnie kłuło, ale ci zawsze mówili: nic się nie dzieje, taka pani uroda. Męczyłam się, ale nigdy by mi nie przyszło do głowy dlaczego cierpię – wspomina pacjentka.
Na RTG pani Wandy nikt przez lata nie wysłał. A ona z bólem i dyskomfortem nauczyła się żyć. Bo jakie miała inne wyjście.
Sprawa nabrała tempa… przez przypadek. W Dzień Babci w ubiegłym roku pani Wanda przewróciła się na chodniku. – Byliśmy na cmentarzu, było ślisko. Nagle rozjechały mi się nogi i strasznie zaczęło boleć mnie biodro. Poszłam do lekarza rodzinnego, lekarka mówi: “To nie wygląda na biodro, ale zrobimy prześwietlenie i zobaczymy czemu boli”. Dała mi skierowanie na RTG – opowiada 68-latka.
Wykonane w lutym 2021 roku prześwietlenie i jego opis nie pozostawiały wątpliwości.
“W tkankach miękkich w miednicy w rzucie prawej kości krzyżowej jest cieniutkie łukowate dobrze wysycone pasemko na dł. 3,2 cm – ciało obce? Igła chirurgiczna? Inne?” – czytamy w opisie zdjęcia RTG.
– To był szok. Przez ponad dwadzieścia lat nie wiedziałam z czym chodzę w brzuchu. Gdybym się nie przewróciła na tym cmentarzu, dalej bym nie wiedziała, że żyję z igłą – mówi pani Wanda.
Jej prawnik nie ma wątpliwości, że pacjentka miała i tak dużo szczęścia. – Ta igła przez ponad 20 lat była źródłem nieustającego stanu zapalnego. To się mogło skończyć naprawdę tragicznie – mówi Leszek Krupanek, katowicki prawnik, do którego trafiła pani Wanda.
Samo życie z igłą w brzuchu ciężko sobie wyobrazić. – Przy każdym gwałtowniejszym ruchu, przy każdym napięciu mięśni ta igła pracowała, przesuwała się, drażniła okoliczne tkanki. To nie mogło nie boleć – podkreśla prawnik.
Pod koniec sierpnia 2021 r. pani Wanda idzie do szpitala. 2 września “ciało obce w powłokach jamy brzusznej”, jak fachowo nazywają starą igłę lekarze, zostaje usunięte.
– Była już tak skorodowana, że w czasie wyciągania im pękła. Byli tym nawet trochę przerażeni – wspomina kobieta.
Zardzewiałą igłę przekazano pacjentce. Ta postanowiła zawalczyć o odszkodowanie za lata życia z bólem.
O tym, że w przypadku pani Wandy doszło do błędu medycznego przekonany jest prawnik kobiety.
– Wiadomo, że nikt tej igły specjalnie nie zostawił, ale jest to wyraz niestaranności. W zespole operującym jest instrumentariuszka, której obowiązkiem jest potwierdzenie chirurgowi, że wszystkie narzędzia wróciły na stół. W tym również igły. To jest podstawowa procedura – tłumaczy Leszek Krupanek.
– Dowód jest – mówi prawnik, pokazując skorodowaną igłę. – Nie ma bardziej ewidentnego zaniedbania jak pozostawienie czegoś w ciele pacjenta – podsumowuje.
Kto zostawił igłę w brzuchu pani Wandy? Początkowo podejrzenia padły na szpital, który ostatnio operował kobietę.
– W 2018 roku klientka przeszła jeszcze plastykę pochwy. Po usunięciu igły, zwróciłem się pisemnie do tego szpitala o wyjaśnienie. Szpital odpisał uprzejmie i rzeczowo, że to nie oni, bo to jest stary typ igły, który w 2018 roku już nie był używany. Poza tym stan tej igły, to że praktyc … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS